Kłamstwo
W Tennerifie miałem cztery żony – mówił
Pyszczak – dwie żółte, jedną czarną i jedną, trzeba panom wiedzieć, o zabarwieniu
błękitnym. Wszystkie moje żony były doktorami ekonomii. Bardzo dobrze nam się
żyło. Kawa, koniak, likiery, śniadania, obiady, kolacje. Zupełnie przyjemnie.
Słuchaliśmy Pyszczaka z
niesłabnącym zainteresowaniem. Tak jak się słucha człowieka bywałego, który
niejedno przeżył.
– Gdyby nie Maharadża
Cepary zostałbym w Tennerifie dłużej. Niestety,
Maharadża uparł się, by mnie usynowić. Musiałem jako syn być mu posłuszny. Gdy
kazał mi poprowadzić polowanie na słonie z samolotów odrzutowych...
– Nie mógł pan mu odmówić ? – spytałem wstrząśnięty nagłym lękiem.
– Ależ skąd
! Ojcu ? – wzruszył ramionami Pyszczak. – Poprowadziłem
polowanie pechowo. Nie ma co przed panami ukrywać.
Zostałem strącony nad dżunglą karaimską przez miotaczy starożytnych cegieł.
Miotacze okazali się jednak łagodnymi tubylcami. Wybrali mnie na wodza, co
było połączone z obowiązkiem poślubienia legendarnej księżniczki Kiwi. Nie zdołałem
się uchylić od tego obowiązku i prawdę mówiąc, jestem jej mężem dotychczas.
Płacę jej nawet alimenty.
– W dolarach
? – spytaliśmy.
– Nie. W oleju. Olej w
dżungli jest bardzo drogi, a tymczasem u nas kosztuje dwanaście pięćdziesiąt butelka.
– Osiemnaście złotych
butelka – skorygowałem.
– Dwanaście pięćdziesiąt
– powtórzył Pyszczak, podnosząc głos.
– Osiemnaście –
powiedziałem z naciskiem.
Rozstaliśmy się w milczeniu.
Na ulicy zatrzymałem się przed sklepem spożywczym. Na wystawie stała butelka z
olejem. Cena: 18 złotych.
– Kłamie bydlak – pomyślałem z goryczą.
Andrzej Rumian,
..1969