Pie­kielny szyfr

                      

Trurl, niewiele myśląc, plan kampa­nii miał już bo­wiem opra­co­wany, siadł i czym prę­dzej na­pisał do Do­radcy list na kremo­wym papie­rze, ozdo­biony od­ręcz­nym ry­sunkiem drzewka po­ziom­kowego; treść li­stu była pro­sta.
         

Ko­chany Do­radco !

Mam na­dzieję, że po­wo­dzi Ci się do­brze, jako i mnie, a może na­wet le­piej. Słysza­łem, że Twój mo­narcha obda­rza Cię zaufa­niem, a więc pro­szę, ma­jąc na wzglę­dzie wielką odpo­wie­dzial­ność swoją przed Hi­sto­rią i Racją Stanu, przy­kła­daj się ze wszystkich sił do swych obo­wiąz­ków. Gdyby Ci było trudno spełnić jakieś życze­nie kró­lew­skie, posłuż się, pro­szę, me­todą Eks­tra Mocną, którą Ci w swoim czasie do­kład­nie przed­sta­wi­łem. Gdybyś miał ochotę, na­pisz do mnie parę słów, ale nie miej mi za złe, je­śli nie od razu od­po­wiem, albo­wiem za­jęty je­stem te­raz robie­niem Do­radcy dla króla D. i mam w związku z tym mało czasu.

Po­zdra­wia Cię i łączy wy­razy najniż­szego usza­nowa­nia dla Twego Pana

Twój kon­struk­tor
Trurl

      
List ów, wzbu­dziwszy nale­żytą po­dejrz­liwość Taj­nej Po­licji Wielow­czej, zo­stał do­kładnie zbadany, przy czym nie wy­kryto w papierze żad­nych taj­nych chemi­kaliów, a w ry­sunku przed­stawia­jącym drzewko poziom­kowe – żad­nych ukry­tych szy­frów. Oko­licz­ność ta wy­wołała ogromne pod­niece­nie w Kwa­te­rze Głów­nej Policji i list sfo­to­gra­fo­wano, od­bito, po­wie­lono oraz przepi­sano ręcznie, orygi­nał zaś, od­po­wied­nio za­le­piony, wrę­czono ad­re­sa­towi. Przeczy­taw­szy go, Do­radca stru­chlał, po­jął bo­wiem, że musi to być po­cią­gnięcie Trurla, które ma na celu jego kom­promi­tację, a może na­wet li­kwi­da­cję; na­tych­miast więc po­wie­dział o li­ście królowi, okre­ślając Trurla jako szu­brawca, który usi­łuje go skom­promi­to­wać w oczach władcy, i wziął się do rozszy­fro­wa­nia tre­ści, był bo­wiem pe­wien, że nie­winne słowa są jeno ma­ską, ta­jącą w sobie jakieś czarne okro­pień­stwa.
   Zasta­nowiw­szy się, Do­radca wyjawił kró­lowi, iż pra­gnie roz­szy­fro­wać list Trurla, aby tym samym zdema­sko­wać jego za­kusy, po czym, na­byw­szy od­po­wied­nią ilość staty­wów, bi­buły, lej­ków, pro­bó­wek i od­czyn­ni­ków che­micz­nych, wziął się do skom­pliko­wa­nych analiz ko­perty i pa­pieru li­sto­wego. Wszystko to, oczywi­ście, nad­zo­rowała po­li­cja wkrę­ciw­szy do ścian jego aparta­men­tów od­po­wied­nie śrubki pod­słu­chowe i apa­raty pod­pa­tru­jące. Gdy chemia za­wio­dła, Do­radca za­brał się do de­szy­fro­wa­nia sa­mego tek­stu, rozpi­sawszy go na wiel­kich ta­bli­cach, przy po­mocy maszyn elektro­no­wych, lo­ga­ryt­mów oraz li­czydła. Nie wie­dział, że rów­no­cześnie temu sa­memu zajęciu poświę­ciły się najwy­bit­niej­sze siły poli­cyjne, któ­rymi dowo­dził sam Mar­sza­łek Wojsk Szyfro­wych. Im dłu­żej trwały jałowe usiło­wa­nia spe­cja­li­stów, tym więk­szy pano­wał w kwa­te­rze głównej niepo­kój, al­bo­wiem wszyst­kim fa­chow­com ja­sne się stało, iż szyfr, w takim stopniu urą­ga­jący próbom rozła­ma­nia, nale­żeć musi do najbar­dziej prze­myśl­nych, ja­kie kiedy­kol­wiek zasto­so­wano. Mar­szałek po­wie­dział o tym jed­nemu z do­stoj­ni­ków dwor­skich, który okrut­nie za­zdro­ścił Do­radcy łask Mandry­liona. Dostoj­nik ów, który ni­czego bar­dziej nie pra­gnął, jak tylko zaże­gnąć w sercu króla zwąt­pie­nie w wier­ność Do­radcy, powie­dział kró­lowi, że ten ca­łymi nocami sie­dzi za­mknięty w swych po­ko­jach, studiu­jąc po­dej­rzany list. Król wy­śmiał go i wy­jawił, że wie o tym do­sko­nale, bo Do­radca sam mu o tym po­wie­dział. Za­zdro­sny do­stojnik, zmie­szany, za­milkł i powtó­rzył za­raz tę wia­do­mość Mar­szał­kowi.
   – Och ! – krzyknął ów sę­dziwy szy­fro­wiec – na­wet i to po­wie­dział mo­nar­sze? Cóż to za nie­sły­chana perfi­dia! I jaki to musi być pie­kielny szyfr, że ośmiela się roz­powia­dać o nim na lewo i prawo!
   Po czym kazał swym woj­skom zdwoić wy­siłki. Gdy po ty­go­dniu nie dało to wszakże re­zul­ta­tów, we­zwano na po­moc naj­zna­komit­szego spe­cja­li­stę od tajem­nych pism, twórcę niewi­dzial­nych zna­ków ksob­nych, pro­fe­sora Grypia­nusa. Ów, prze­studio­wawszy inkry­mi­no­wany list, jak rów­nież wy­niki prac fa­chow­ców woj­sko­wych, oświad­czył im, że na­leży za­sto­so­wać me­todę prób i błę­dów, po­słu­gu­jąc się ma­szy­nami li­czą­cymi for­matu astro­no­micz­nego.
   Gdy to uczy­niono, okazało się, że list można od­czy­tać na trzysta osiem­na­ście spo­so­bów.
   Pierw­sze pięć warian­tów brzmiało: „Ka­ra­luch z Młęko­cina dojechał szczę­śli­wie, ale szambo zga­sło.” – „Ciotkę pa­ro­wozu przeta­czać na sznyc­lach.” – „Zarę­czyny ma­sła nie od­będą się, bo za­gwoż­dżono szla­fmycę.” – „Ten, kto kogo ma lub nie ma, sam zawiśnie pod obiema.”  oraz: „Z agre­stu, podda­nego tortu­rom, nie­jedno można wy­cią­gnąć.”  Ostatni wa­riant uznał profe­sor Grypia­nus za klucz do szy­fru i po trzy­stu tysią­cach prób od­krył, że gdy doda się do sie­bie wszyst­kie li­tery li­stu, po­tem odejmie od nich para­laksę słońca i roczną produk­cję para­soli, a z reszty wycią­gnie się trzeci pierwia­stek, to wy­cho­dzi z tego jedno słowo: „Kruca­fiks”  W książce adre­so­wej zna­leziono oby­wa­tela na­zwi­skiem Kru­ca­fuks. Grypia­nus uznał, że błąd wpro­wa­dzono roz­myślnie dla za­tar­cia śla­dów, i Kru­ca­fuksa aresz­to­wano. Pod­dany perswa­zji szó­stego stopnia zeznał, iż stoi w zmo­wie z Trur­lem, który wnet ma prze­słać mu ja­dowite gwoź­dzie i mło­tek do śmier­tel­nego podku­cia mo­nar­chy. Mając te do­wody zdrady czarno na bia­łym, Mar­szałek Wojsk Szy­fro­wych przed­stawił je zaraz kró­lowi. Mandry­lion jed­nak tak jesz­cze ufał wciąż Do­radcy, że dał mu możli­wość tłuma­czenia się.
   Do­radca nie za­przeczał temu, iż list można odczy­ty­wać roz­ma­icie przez prze­sta­wia­nie li­ter; on wy­krył, jak twier­dził, dal­szych tysiąc sto in­nych wersji; dowo­dził atoli, że nic z tego nie wynika, tj że list w ogóle nie był za­szy­fro­wany, po­nie­waż prze­stawić w spo­sób sen­sowny lub po­dobny do sen­sow­nego można litery abso­lutnie każ­dego tek­stu, a to, co wy­nika z prze­sta­wie­nia, na­zywa się ana­gra­mem. Zaj­muje się ta­kimi pro­ble­mami teo­ria per­mu­ta­cji i kombi­nacji. Wołał, że Trurl chciał go zhańbić i skom­promi­tować, stwa­rza­jąc po­zory szyfru tam, gdzie wcale go nie było, obywa­tel zaś Kru­ca­fuks jest Bogu du­cha wi­nien, a to, co ze­znał, wmó­wili w niego per­swa­zjo­niści Głów­nej Kwa­tery Poli­cyj­nej, mający w me­to­dach ła­gody służbo­wej niejaką wprawę, jak rów­nież ma­szyny śled­cze mocy kilku ty­sięcy trup­sów. Oskar­żenie po­licji przyjął król źle, a gdy zażądał dal­szych wyja­śnień, Do­radca jął mó­wić o ana­gra­mach i per­mu­ta­cjach, ko­dach, szy­frach, symbo­lach, sy­gna­łach i ogól­nej teo­rii in­for­ma­cji, co­raz bar­dziej za­wile i coraz mniej pojęt­nie, aż król zawrzał wiel­kim gnie­wem i kazał go wtrącić do lo­chu. Wnet przy­szła od­krytka od Trurla tej tre­ści:
     

     Ko­chany Do­radco !
     Pamię­taj o niebie­skich śrub­kach, jakby przy­szło co do czego.
         Twój Trurl  

      
Na­tych­miast pod­dano Do­radcę tortu­rom, lecz nie przy­znał się do ni­czego, po­wta­rzając uparcie, iż wszystko ra­zem to tylko ma­chi­na­cja Trurla; spy­tany o nie­bieskie śrubki, od­po­wie­dział że nie ma ta­kich i nic o nich nie wie. Aby rzecz zba­dać do­kład­nie, na­le­żało go roz­krę­cić. Król dał na to ze­zwole­nie i ko­wale wzięli się do ro­boty; pan­ce­rze pę­kły pod ich mło­tami i przed­sta­wiono królowi ociekłe oliwą, nie­wiel­kie śrubki, w samej rze­czy po­kryte plam­kami błękit­nego koloru. Więc cho­ciaż Do­radca uległ w trakcie ba­dań kom­plet­nemu znisz­czeniu, król uspo­koił się, że dzia­łał słusz­nie.  

 

Z „Cy­beriady” Sta­nisława Lema

 

 

Naj­pierw uzgad­niają i ukła­dają wspól­nie listę po­dej­rza­nych osób, które oskar­żone zo­staną o spi­sek; później z naj­większą pieczo­łowito­ścią za­czyna się zbie­rać ich li­sty i inne pa­piery, a w końcu za­kuwa właści­cieli tych li­stów w kajdany. Papiery owe przeka­zuje się zespo­łowi ar­tystów, okazują­cych nie­zwy­kłą zręcz­ność w od­najdy­wa­niu ta­jemni­czych zna­czeń słów, sylab i liter. Na przy­kład, umieją oni od­cyfro­wać, że stołek z ukry­tym nocni­kiem ozna­cza tajną Radę, stado gęsi: senat, ku­lawy pies: na­jeźdźcę, ośla głowa:       , plaga: garni­zon woj­skowy, my­szo­łów: Pre­zesa Rady Mini­strów, podagra: ar­cy­ka­płana, szubie­nica: se­kre­ta­rza do spraw we­wnętrz­nych, noc­nik: komitet naj­wyżej posta­wiony, sito: damę dworu, mio­tła: re­wolu­cję, pu­łapka na my­szy: urząd pu­bliczny, prze­paść bez dna: mini­ster­stwo skarbu, zlew: dwór, czapka z dzwo­necz­kami: fa­wo­ryta, zła­mana trzcina: trybunał sprawie­dli­wo­ści, pu­sta ba­ryła: gene­rała, otwarta rana: rząd.
   Gdy ta metoda zawodzi, mają w zana­drzu dwie inne, bar­dziej sku­teczne, które ich uczeni nazy­wają akrosty­chami i ana­gra­mami. Dzięki pierw­szej me­todzie mogą odcy­fro­wać wszyst­kie duże li­tery przez na­da­nie im poli­tycz­nego zna­cze­nia. I tak N ozna­czać będzie spisek, B regi­ment jazdy, L flotę na mo­rzu. Druga metoda po­lega na prze­nosze­niu li­ter za­war­tych w podej­rzanym li­ście, dzięki czemu udaje się od­kryć naj­bar­dziej skryte za­my­sły nieza­dowolo­nego stron­nic­twa. I tak, na przy­kład, gdy­bym na­pi­sał w li­ście do przyja­ciela wiemy o godzi­wej żyle sre­bra, czło­wiek sprawny w swej sztuce od­kryłby, że te same li­tery, z któ­rych składa się owo zda­nie, mogą być usta­wione jak na­stę­puje: osa­dzimy go w lewej wieży.  To wła­śnie jest me­toda ana­gra­ma­tyczna.

Z „Przy­gód Gulli­wera”  Jo­na­thana Swi­fta
(w tłu­macze­niu Ma­cieja Słom­czyń­skiego)

Ana­gram uło­żony przez Słom­czyń­skiego jest przy­bli­żony.

Kto ułoży lepszy ? A jak jest w orygi­nale ?                                     do Czytaj!