Wywiad z Prezesem
Było to straszne pijaństwo. Nikodema
przywieziono do hotelu pijanego w sztok i na rękach wniesiono do jego numeru.
Bo też było
co pić. Teraz, gdy oprzytomniał, jeszcze nie mógł wyjść z podziwu
nad zdarzeniami ubiegłego dnia, które zaznaczyły się w jego umyśle jakimiś
chaotycznymi liniami.
Więc posiedzenie w wysokiej
sali, posiedzenie, na którym on, Nikodem Dyzma, siedział przy jednym
stole razem z premierem, razem z ministrami, jak równy z równymi, za pan
brat.
Czytanie jakichś sprawozdań,
jakichś cyfr... I jedna chwila, gdy wszyscy zaczęli mu ściskać ręce za to,
że powtórzył to, co poradził Kunicki na magazynowanie zboża, Jak oni to
nazwali?... Aha, lombard! Śmieszne! Dotychczas sądził, że lombard służy jedynie
do zastawienia zegarka lub ubrania... A później to zapytanie premiera:
– Szanowny panie, czy
pan zgodziłby się objąć kierownictwo państwowej polityki zbożowej?
Gdy ociągał się z odpowiedzią, a potem
wymawiał się, że może nie potrafi, wszyscy hurmem namawiali, aż musiał
się zgodzić.
Roześmiał się.
– To cholera! Do czego
człowiek doszedł! Prezes Państwowego Banku Zbożowego! Pan prezes!
Przypomniał sobie później
grupę dziennikarzy, którzy go zasypywali pytaniami,
oślepiający błysk magnezji. Aha, trzeba zobaczyć, czy co wydrukowali.
Zadzwonił i kazał służącemu
kupić wszystkie dzienniki. Zaczął ubierać. Gdy
przyniesiono gazety, chwycił pierwszą z brzegu i poczerwieniał.
Na pierwszej stronie widniała
jego fotografia.
Stał z jedną ręką w kieszeni i
z zamyśloną miną. Wyglądał poważnie. Ba! imponująco!
Pod fotografią podpis głosił:
Dr Nikodem Dyzma, twórca nowego systemu polityki rolnej, otrzymał
misję utworzenia Państwowego Banku Zbożowego i nominację na jego prezesa.
Obok, pod sensacyjnym tytułem, obszerny
artykuł zawierał oficjalny komunikat rządu, życiorys Dyzmy i wywiad z nim samym.
Komunikat doniósł o uchwale
Rady Ministrów, która na wniosek ministra Jaszuńskiego postanowiła
rozpocząć decydującą walkę z kryzysem gospodarczym przez silną interwencję
na rynku zbożowym. Następował szczegółowy opis projektu i zapowiedź wydania
rozporządzeń wykonawczych po przyjęciu ustawy przez sejm.
Życiorys dla samego Dyzmy był
niespodzianką. Dowiedział się zeń, że urodził się w majątku ziemskim swoich
rodziców w Kurlandii, że gimnazjum ukończył w Rydze, a wyższe studia ekonomiczne w Oksfordzie. że następnie jako oficer kawalerii
bohatersko walczył na froncie bolszewickim, gdzie został ranny i odznaczony
Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych, ostatnio zaś usunął się z widowni,
zajęty gospodarowaniem na wsi w województwie białostockim.
Największe zdumienie Nikodema
wywołał jednak wywiad. Czytał i oczom nie wierzył. Wprawdzie
wieczorem urżnął się do nieprzytomności, ale przecie wówczas
gdy rozmawiał z dziennikarzami, był całkiem przytomny. Przecie z tego co tu napisali, on nie mówił ani jednego słowa! Tu
były wydrukowane zdania, których, pomimo wysiłków, nie mógł zrozumieć,
były wyrazy, których znaczenia nie znał, opinia o różnych sprawach, o
których nie tylko nie mówił, lecz nawet nie słyszał.
Zaklął, lecz nie było w tym złości.
Przeciwnie, kontent był z tego, gdyż po przeczytaniu takiego wywiadu
każdy musiał uważać pana Dyzmę, pana prezesa banku Dyzmę, za człowieka
niepospolicie mądrego.
Niemal wszystkie dzienniki zamieściły
podobne artykuły i jego fotografię w różnych pozach. Najlepiej podobała
mu się ta, gdzie siedział na kanapie między premierem a ministrem Jaszuńskim,
oraz ta, na której schodził ze schodów, a za nim szedł starszy jegomość z
siwymi wąsami i trzymał kapelusz w ręku, podczas gdy on, Nikodem, miał
nakrytą głowę. Podpis pod tym zdjęciem głosił:
Pan prezes Nikodem
Dyzma opuszcza pałac Rady Ministrów w towarzystwie swego przyszłego współpracownika,
nowomianowanego dyrektora Banku Zbożowego, p. Władysława Wandryszewskiego,
b. wiceministra Skarbu.
„Ha – pomyślał
Nikodem – teraz cała Polska mnie zna.”
Nagle przeraził się. Przyszło mu na myśl, że przecież dzienniki dotrą też
do Łyskowa, że pan Boczek, Jurczak i oni wszyscy, którzy go tak dobrze
znają, dobrze wiedzą, że to bujda z tą Kurlandią i z tym gimnazjum, i z Oksfordem.
Choroba!
A jeżeli któremu z nich strzeli do głowy napisać do jakiego
dziennika całą prawdę?
Po plecach przebiegły mrówki. Chodził po pokoju i klął, później znowu wziął
się do przeglądania pism i przyszedł do przekonania, że jakakolwiek denuncjacja
ze strony dawnych znajomych jest mało prawdopodobna. Olśni ich i onieśmieli
jego stanowisko i stosunki. Chyba że donosić będą
anonimowo... Ale anonimów poważnie się nie bierze.
Uspokoił się znacznie. Natomiast
podczas rozczytywania się w przypisywanych mu talentach zatroskała go
inna myśl: jak
sobie da radę?
Z „Kariery Nikodema Dyzmy” Tadeusza
Dołęgi–Mostowicza
Coś tylko dla tych, którzy przeczytali
książkę i dobrze ją pamiętają
Coś
tylko dla tych, którzy przeczytali książkę i dobrze ją pamiętają
Dyzma
był chamem, łotrem,... ale jeśli zastanowimy się
nad efektami jego „działalności”, odktywamy rzecz zdumiewającą
– ludziom z którymi się zetknął przyniósł więcej dobrego niż złego !
Nina
Uwolnił
ją od fikcyjnego małżeństwa, które zawarła z musu
życiowego i które było jej wstrętne.
Przerwał
jej nienaturalny stosunek z Kasią.
Uszczęśliwił
ją jako mężczyzna i mąż.
Nie ulega wątpliwości, że jej los wybitnie się poprawił, i
to pod każdym względem.
Ponimirski
Jego
sytuacja po tym wszystkim w oczywisty sposób się poprawiła.
Dyzma
spłacił jego długi i zaakceptował go jako domownika.
Trzypromienna
Gwiazda
Te
panie już naprawdę nie miały na co narzekać. Żałowały tylko że musiał odejść.
Lombard
zbożowy
Czy
to krajowi pomogło to wysoce wątpliwe, ale sfery polityczne były zachwycone.
Boczek
Zasłużył
na nauczkę aby się opamiętał, a tragiczny finał był
niezamierzony przez Dyzmę.
Kunik
Wielka
krzywda to mu się nie stała, a do majątku doszedł machlojkami.
Mańka
Ubzdurała
sobie że ma do Dyzmy jakieś prawa, no i go zakapowała.
Kasia
Straciła
tylko Ninę. Zasłużenie, bo jej stosunek do Niny był występnym zboczeniem.
Sama
go sprowokowała, choć wiedziała że ma do czynienia
z prymitywem.
Hell
Nic
mu się nie stało że musiał wyjechać z Polski –
miał do brylowania całą Europę.