Zwycięstwo prowokacji
Należy pamiętać, że to było pisane w 1962, a uaktualniane w
1983.
Związek Radziecki to: nie dalszy
ciąg; to zaprzeczenie dawnej Rosji.
Dopiero październikowa rewolucja bolszewicka dokonała
w Rosji przemiany odwracając porządek rzeczy. Zniósłszy, jako "burżuazyjną",
dawną kulturę warstw wyższych, "podniosła" masy z analfabetyzmu,
ale właśnie do poziomu pseudokultury. Odejmując policyjnym zakazem zagadnienia
Boga i prawdy nie dała wzamian innych, gdyż wszystkie zagadnienia świata
zostały już z góry rozstrzygnięte przez Lenina i wystarczy je tylko umieć
na pamięć. Wątpienie stało się karalne. A tam gdzie nie ma wątpliwości,
nie może być zastanowienia, a więc nie może być myśli poszukującej. Stąd
dawna Rosja, przesadnie być może, słynąca z "rozcinania włosa",
przeistoczyła się w kolektyw bezmyślnie powtarzający wersety leninowskich
dogmatów.
Niewątpliwie należy się zgodzić ze
zdaniem wypowiedzianym przez J.A.Kurganowa ("Nacii SSSR i russkij
wopros", 1961) że: "Rosja nie tylko się zmieniła, lecz stała się
ZSSR, to znaczy w istocie nowym krajem prawie zupełnie niepodobnym do poprzedniej
Rosji, ani do żadnego innego kraju wolnego świata." – Wydaje się
jednak, że można zaryzykować twierdzenie, że ZSSR jest więcej niż tylko
zmianą dawnej Rosji, bo jest niejako jej – odwróceniem. I to pod każdym
względem: polityczno–ustrojowym, gospodarczym, filozoficznym, obyczajowym,
a najbardziej może – psychicznym. Zachowując zewnętrzne ramy imperium,
zmieniono jego substancję wewnętrzną.
W szematycznych skrótach możnaby
powiedzieć że: Rosja XIX wieku była
krajem spiskowców i buntowników, Sowiety stały się krajem milczącego
posłuszeństwa; symbolem Rosji były jej kopulaste cerkwie ze złotymi krzyżami,
symbolem Sowietów jest zniesienie krzyża; poezja rosyjska opiewała lasy i
przestrzenie, poezja sowiecka opiewa kominy fabryczne; literatura rosyjska
opanowana była duchem sprzeciwu i krytyki, literatura sowiecka duchem
uległości i pochwały; w dawnej Rosji gromadzili się ludzie by bronić pokrzywdzonego,
w Sowietach schodzą się na zgromadzenie by podeptać pokrzywdzonego; w
dawnej Rosji ulubionym tematem była wątpliwość wszystkiego, w Sowietach
jedynym tematem jest niezachwiana pewność; w Rosji szpieg i donosiciel
pogardzany był nawet przez tych którzy się nim posługiwali, w Sowietach
donosicielstwo podniesione zostało do godności cnoty obywatelskiej; Rosja
XIX wieku wytworzyła warstwę "inteligencji" społecznej i krzykliwej
opinii publicznej, Sowiety zniosły społeczeństwo i unicestwiły opinię publiczną;
Rosja, po reformie sądownictwa, zasłynęła z najbardziej bezstronnych sądów
w Europie, Sowiety słyną z najbardziej krwawej parodii sądownictwa w
dziejach; można by w ten sposób mnożyć porównania nieomal bez końca.
Wielu powołuje się na politykę zagraniczną
Sowietów, wskazując na jej częstą analogię z polityką zagraniczną carskiej
Rosji. Ale wytyczne polityki zagranicznej wynikają z położenia geograficznego.
Gdybyśmy Włochów zastąpili Chińczykami lub Skandynawami, poprowadzą
taką politykę zagraniczną jaką narzuca im położenie geograficzne półwyspu
Apenińskiego.
Lenin pouczał, że dla osiągnięcia
celu dopuszczalny jest dosłownie każdy chwyt taktyczny. Byłoby więc raczej
dziwnem, gdyby wykluczał przytem chwyty dawnej Rosji. Ale może właśnie
całość polityki zagranicznej Sowietów stanowi moment najbardziej różniący
od dawnej Rosji. Polityka sowiecka nie jest bowiem polityką państwa, a
polityką spisku przeciwko innym państwom. Byłoby bez sensu, gdyby placówki
dyplomatyczne dawnej Rosji np w Chili, Argentynie, Kongo, Indiach, Malajach
i na całej kuli ziemskiej, przeznaczone były głównie do tego, aby obalać
rządy i ustroje tych krajów przy których są akredytowane. W polityce sowieckiej
stanowi to ich główny sens działania. Nie rosyjski zatem imperializm posługuje
się międzynarodowym komunizmem, lecz międzynarodowy komunizm posługuje
się metodami rosyjskiego imperializmu, w wypadkach gdy mu to na rękę.
Niekiedy słyszy się pytanie mające
służyć za argument: "Czy się jednak tłumaczy, że komunizm zapuścił
korzenie właśnie w Rosji?" – Można na nie odpowiedzieć obszernym
traktatem, można też lapidarnym kontrpytaniem: A czym się tłumaczy, że krwawa
rewolucja francuska zapuściła korzenie we Francji, czy też czym się tłumaczy
powrót restauracji? Czym się tłumaczy,
że twórca europejskiego romantyzmu, naród "Dichter und Denker",
dopuścił do hitleryzmu? Hitleryzm był rzeczą antypatyczną, więc wrogowie
Niemiec usiłują dowieść, że zrodził się ze swoistej duszy germańskiej.
Bolszewizm jest rzeczą antypatyczną, więc wrogowie Rosji starają się dowieść,
że "skaził naukę Marksa" przez wprowadzenie do niej pierwiastków
czysto rosyjskich. Tymczasem zapanowanie komunizmu w Rosji jest analogicznym
wynikiem zbiegu wielu okoliczności, jak zapanowanie hitleryzmu w Niemczech,
faszyzmu we Włoszech, czy chociażby tegoż komunizmu na Kubie. Nie wiele,
jak wiemy, brakowało do jego tryumfu na zachodnim krańcu Europy, w Hiszpanii.
Nie pod zaborem państwa, lecz pod zaborem partii.
Widzimy, że po roku 1945, obecni władcy Polski, polscy
komuniści, są najbardziej gorliwymi rzecznikami nie polskich, lecz sowieckich
interesów politycznych. Zachodzi więc pytanie: kim są oni, tj nie w swoich
przekonaniach ideowych, a w ich stosunku do Polski? Urzędnikami państwa
radzieckiego? Gdyby tak było, to Polska zostałaby niewątpliwie podporządkowana
wewnętrznemu aparatowi sowieckiego państwa. Tymczasem nie tylko formalnie,
ale nawet praktycznie, Polska Ludowa nie jest włączona do wewnętrzno–państwowej
aparatury sowieckiej. Mamy do czynienia z zupełnie nową strukturą, wynikającą
ze specyficznej struktury Związku Radzieckiego, a odrębnej od reszty
świata. W myśl tej struktury obecni rządcy Polski zaliczeni są nie do wewnętrzno–państwowych
instancji Sowietów, a do wewnętrzno–partyjnego centrum. W ten sposób
Polska nie jest podporządkowana państwu sowieckiemu, a podporządkowana
bezpośrednio komunistycznej partii, która tym państwem rządzi.
Interesy partii stoją ponad interesami
państwa, czy to Związku Radzieckiego, Polski Ludowej, czy innych członów
bloku komunistycznego. W ten sposób Polska, jako kraj, w stosunku do Rosji
jako kraju, pozostaje nie w stosunku zależności, lecz jakby w stanie
"koleżeństwa" we wspólnym podporządkowaniu tej samej partii.
Rzec by można, we wspólnocie nieszczęścia, jakie na obydwa kraje i zamieszkujące
je narody, spadło.
Polska nie została włączona do
Związku Radzieckiego jako jej 17 Republika Związkowa, co może odpowiadałoby
interesom radzieckiego państwa, ale nie pokrywałoby się z interesem
światowej polityki partii. W interesie „światowego systemu socjalistycznego”
leży utrzymanie fikcji suwerenności Polski, podobnie jak innych republik
„ludowych”. Fikcji zupełnej, a jednak, jak widzimy, wcale skutecznej.
Obecne położenie Polski podporządkowanej
nie państwu sowieckiemu, a komunistycznemu centrum światowemu, nie
oznacza oczywiście że Polska Ludowa rozporządza wskutek tego tymi czy innymi
wartościami ilościowymi w zestawieniu np z Ukraińską Związkową ZSR, czy
innymi włączonymi do Związku Sowieckiego republikami, gdyż sprawa nie
leży w tej płaszczyźnie. Oznacza tylko że Polska, w myśl planów międzynarodowego
komunizmu, została „dyslokowana” w inną płaszczyznę, i odgrywa
w tych planach inną niż republiki związkowe wyznaczoną jej rolę –
jakościową. Zarazem oznacza to, że Polska znajduje się w większej
– jeżeli użyjemy potocznego określenia – niewoli, niż kiedykolwiek
na przestrzeni całej swej historii. A mianowicie pod działaniem sprężonego
ucisku, który nie tylko odbiera jej niepodległość, ale paraliżuje treść
jej organicznego bytu, zagrażając tym samym przeistoczeniem całego
narodu w odmienny, wg planów komunistycznych, „socjalistyczny naród”.
***
Czy do tego dojdzie, nie wiemy. Narazie interesuje
nas pytanie, jak doszło do tego, że wtrącenie Polski w największą niewolę
myśli i ducha traktowane być może przez wielu Polaków za ciągłość państwowości
polskiej, a tylko w najgorszym wypadku zestawiane z niewolą „rosyjską”,
która była ilościowo mniejsza, a jakościowo zupełnie odmienna?... Ażeby
odpowiedzieć na to pytanie, nie wystarczy uświadomić sobie w pełni otaczającą
nas atmosferę światową, której szemat próbowaliśmy przedstawić w poprzednim
rozdziale. Trzeba sięgnąć do praźródła tej fałszywej diagnozy, która stała
się wszelkim początkiem dzisiejszej dezinformacji. Czyli cofnąć wstecz do
historycznych elementów, które przyczyniły się do obecnego przeobrażenia
wschodniej Europy, a stały jednocześnie zagrożeniem współczesnego świata.
Konkurencja.
Niebawem powstaje klub sejmowy ZNAK z Zawieyskim
(Członek „Rady Państwa”), Stanisławem Stommą, Stefanem Kisielewskim
na czele. Ale spotyka ich rozczarowanie. Gomułka nie jest oczywiście
taki głupi, aby pozbywać się swej „żywej cerkwi”. Utrzymuje ją
dla zaszachowania Kościoła i tegoż ZNAKu, w dalszym ciągu. – Od tej chwili rozpoczyna się konkurencyjna
gra pomiędzy ZNAKiem i PAXem o zdobycie pierwszego miejsca w zaufaniu
partii komunistycznej. Ten wyścig jest, naturalnie, niezmiernie dla komunistów
wygodny. Polityka ZNAKu jakby chciała przekonać komunistów mniej więcej w
sensie: „Po co macie popierać fałszywych
katolików, skompromitowanych agentów, skoro my, autentyczni katolicy i
takoż realni politycy, idziemy z wami na każdą współpracę polityczną”.
– Jak wiadomo „przekonać”
komunistów nie można; można tylko pasować albo nie pasować do ich polityki
na „danym etapie”. A do gomułkowskiego
etapu pasuje utrzymanie obydwuch ugrupowań. Piasecki pozostaje w dalszym
ciągu „najbogatszym człowiekiem” między Berlinem a Władywostokiem,
natomiast na zachód europejski – wysunięty zostaje ZNAK.
Ekspozytura prokomunistycznego
faryzeizmu.
Gomułka dokonał swoistej „rewolucji”:
agenturę zagraniczną zastąpił faryzeizmem. Zamiast niezdolnych i trochę
śmiesznych postaci, w rodzaju Horodyńskiego, pojawiają się teraz na Zachodzie
osoby poważne, o dużej erudycji teologicznej, wyrobieni politycznie.
Nie mówi się o nich głośno, że to „agenci”, lecz po cichu, że to
ludzie „stojący blisko osoby prymasa”. Oni zaś czasem protestują,
a czasem nie dosłyszą tych szeptów...
9 maja 1957 występuje Kisielewski w
„Congres pour la liberte de la culture” w Paryżu; 13 maja Stomma
w „Centre intellectuel des catholiques francais”; 15 maja
Zawiejski udziela wywiadu „Le Monde”. We wszystkich wypadkach
funguje jako patron na terenie francuskim ten sam przedstawiciel
„progresistów”, Maurice Vaussard, który dotychczas wprowadzał
gości PAXu. Sens wszystkich wystąpień pokrywa się ze znanymi tezami emisariuszów
PAXu: polscy katolicy akceptują ustrój; Polska chce zostać w Obozie Socjalistycznym;
Kościół winien się włączyć w wielkie przemiany, które wprowadza socjalizm,
a nie kostnieć w konserwatyzmie i klerykalizmie. – Politycznie oceni
te wystąpienia „Życie Warszawy” (3.2.1959) w następującym
skrócie:
„Kisielewski, Stomma, Zawiejski i inni ludzie
ZNAKu usuwają poza granicami Polski monstrualne przesądy wobec socjalizmu
i wspóldziałają w wytworzeniu klimatu koegzystencji.”
Właśnie w czasie, gdy emigracja i
polonia amerykańska zabiega o kredyty i dostawy dla „narodu polskiego”,
gdy łaknący dewiz rząd komunistyczny w Warszawie obkłada dary dla rodzin
w kraju drakońskim cłem, i ogranicza do minimum zezwolenia osobom prywatnym
na wyjazd zagranicę, zapoznajemy się z listą delegacji zagranicznych posłów
ZNAKu:
„Jerzy Zawiejski wyjeżdża na konferencję
Unii Międzyparlamentarnej w Londynie, na międzynarodową konferencję
parlamentarzystów katolickich w Lourdes. – Stanisław Stomma do
Włoch, do Francji i do krajów Ameryki łacińskiej. – Miron Kołakowski
wyjeżdża w delegacji parlamentarnej do Finlandii. – Paweł Kwoczek
w delegacji do Belgii. – Wanda Pieniężna do NRD i na konferencję
organizacji kobiecych w Wiedniu. – Konstanty Łubieński na konferencję
Unii Międzyparlamentarnej w Londynie i na posiedzenie Rady Unii w Nicei.
– Latem 1960, „Pociąg Pokoju i Przyjaźni” wyjeżdża do
Związku Sowieckiego, m.inn. wioząc 10-osobową ekipę członków grupy ZNAKu.
– Najbardziej ruchliwy. Stefan Kisielewski, jest w roku 1957 we
Francji i Anglii; w roku 1958 w Rumunii; w 1960 w Danii, Francji, Italii,
Szwajcarii i Niemczech; w 1961 'zapoznaje się z osiągnięciami' Związku Radzieckiego;
w 1962 jest już znowu we Francji i Niemczech zachodnich.”
-----
Agentura Nr 2.
Prawo równi pochyłej jest jednakie dla wszystkich.
Kto na nią raz wkroczy, toczy się dalej. Takoż obserwujemy w tej chwili
staczanie się grupy ZNAKu z „etapu politycznego”,
poprzez „etap faryzeizmu” do
etapu jawnej agentury. Świadczy o tym zarówno włączanie się we wszystkie
dezyderaty polityki zagranicznej bloku komunistycznego, dywersyjna akcja
w ośrodkach katolickich na zachodzie, jak też w ośrodkach emigracyjnych.
Dnia 8.10.1961 „Tygodnik Powszechny”
wystąpił z wielkim artykułem pt „Propozycje dla emigracji”. Pokrywają się one bez reszty z instrukcjami
b. „Komitetu Michajłowa” we wschodnim Berlinie, obecnie
„Komitetu do rozbudowy kontaktów z rodakami na obczyźnie”,
przeznaczonego do akcji dywersyjnej wśród emigrantów ze Związku Radzieckiego:
„Popierajcie interesy 'ojczyzny' za granicą...”. Różnią się
tylko wyższym poziomem, doskonalszą, a więc skuteczniejszą formą.
W numerze z marca 1962, paryska
„Kultura” zamieściła „List do redakcji” Stefana
Kisielewskiego, zawierający w istocie dokładnie te same sugestie, jakie
40 lat temu lansowane były przez prowokacje znanego nam „Trustu”
GPU: – „Komunizm dzisiejszy
to w istocie amerykanizm dla ubogich... Komuniści polscy są niczym innym
jak tylko reprezentantami polskiej (państwowej) orientacji
wschodniej...”, prowadzą „konstruktywną politykę z Rosją...”,
„otwierają wielkie możliwości”, bo „komunizm się pragmatyzuje
i liberalizuje”. Jesteśmy świadkami „uniwersalistycznej ewolucji
komunizmu...”. – Wszyscy
mądrzy ludzie partii dążą do przekształcenia systemu, odtotalizowania,
zdemokratyzowania i zliberalizowania..."; rozpoczyna się
„organiczne dzieło odnowy...”.
A z tego wniosek kapitalny: należy tylko zaprzestać wszelkiej akcji
antysowieckiej i antykomunistycznej!
Wreszcie w artykule zamieszczonym
w czerwcowym numerze „Kultury” (1962) tenże przedstawiciel
zewolucjonizowanego faryzeizmu, Stefan Kisielewski, przynosi emigracji
pocieszającą ją wieść:
„Symbolem postawy pragmatycznej jest dla
mnie premier Chruszczow. Ten człowiek na szczęście nie jest filozofem...
Poprostu ma oczy i chce z nich robić właściwy użytek. Empiryk –
jakież to pocieszające!”
W tym wszystkim, przyjmowanym zresztą dosyć
sceptycznie przez emigrację, znajdzie się wszelako akcent, który przemawia
już bezpośrednio do wyobraźni polrealistów:
„... w naszym kącie mizernego półwyspu
zwanego Europą, naród polski w dalszym ciągu nie ma innego wyboru, jak
tylko wybór między Rosją i Niemcami.”
Byłoby naiwnością sądzić, że przy faktycznej
dyscyplinie jakiej podlega „poseł na sejm” w kraju, Stefan Kisielewski
mógłby sobie pozwolić na lansowanie tezy, w gruncie sprzecznej z tezą
„obozu socjalistycznego”, gdyby sugestie tego rodzaju nie leżały
w taktycznym interesie delegującego zagranicę mocodawcy, partii komunistycznej.
...
„Wspólny front” z komunistami.
Jest jawny i jest ukryty. Do ukrytego należą różne
objawy penetracji agentów komunistycznych. Zawdzięczając jednak istnieniu
współpracy jawnej, nie da się ustalić z całą pewnością, czy te lub inne stanowisko
polityczne zajęte zostało za poduszczeniem agentury, czy ze szczerego
przekonania, wyrobionego pod wpływem wytworzonego nastroju. Weźmy przykład,
który można traktować za klasyczny pod tym względem: utalentowany pisarz
katolicki, Jan Bielatowicz, człowiek stojący ponad wszelkie podejrzenia
o uleganie wpływom komunistycznym, pisze:
„Antykomunizm... nie może służyć jako program
polityczny... Emigracja ma na celu dobro narodu polskiego... Granica na
Odrze i Nysie to sprawa narodu i dlatego walczy o nią jak może, bez oglądania
się na to, czy to na rękę czy nie na rękę komunistom...” –
(„Dziennik Polski”, Londyn, 27.10.1961)
Wypowiedź pochodzi od
katolika (prawdziwego), a więc człowieka związanego z pewnym światopoglądem,
czyli z natury rzeczy zobowiązanego do postawy ideologicznej. A mimo to
stwierdza, że „antykomunizmu” nie można traktować za program
oraz dopuszcza możliwość działania „na rękę komunistom”, jeżeli
to leży w interesie narodu. Tym samym interes narodu stawia ponad interes
ogólnoludzki, i ponad interes Kościoła.
Ze „Zwycięstwa prowokacji” Józefa Mackiewicza,1983 (1962)
Wydawnictwo Kontra, 1983